„Prawda nie leży ani w tezie, ani w antytezie, lecz w wyłaniającej się syntezie, która godzi obie strony”—Hegel.
Medycyna sportowa i trening motoryczny to dziedziny interdyscyplinarne, łączące elementy fizjologii, biomechaniki, psychologii oraz rehabilitacji. Ich rozwój wiąże się z wyzwaniami właściwego interpretowania wiedzy oraz wyboru stylu prowadzenia zawodnika. Wyzwania te przejawiają się m.in. przez napięcia i spory pomiędzy praktykami, którzy preferują proste i łatwe do powielania metody uniwersalne, a tymi, którzy skupiają się na indywidualizacji interwencji, podkreślając znaczenie szczegółowych analiz i dostosowań.
Czy możliwe jest znalezienie konsensusu pomiędzy tymi dwoma narracjami—bez wpadania w ideologiczny konflikt—po to, by opracować bardziej wszechstronną metodologię, która łączy zalety każdej z wymienionych perspektyw dla podniesienia wyników leczenia i wydajności sportowej?
Pytanie to jest centralnym punktem niniejszego eseju.
Uogólnienie
Idea, w której dana interwencja (treningowa lub rehabilitacyjna) może zostać zastosowana szeroko wobec wielu osób, uzyskując spójne wyniki w różnych kontekstach, nazywamy uogólnieniem lub generalizacją (generalisation). Wynika ona wprost z pragmatyzmu—idei wtórnej, która skupia się na tym co “działa”, co w praktyce oznacza, że “działa, bo da się to zmierzyć, więc można to zastosować”. Wyraża więc istotę metodologii naukowej, której celem jest opracowanie powtarzalnych i skalowalnych rozwiązań.
Zwolennicy uogólnień twierdzą, że stosowanie podstawowych zasad w sposób konsekwentny może zapewnić większość pożądanych rezultatów. W tym kontekście przywołuję się często zasadę Pareto (80/20), która sugeruje, iż 20% środków treningowych oferuje 80% korzyści. Mimo, że zasada ta jest wyłącznie anegdotyczna i nie należy jej brać dosłownie, w wielu przypadkach chorób, kontuzji i zespołów zaburzeń, ma ona swoje miejsce, jeśli odczytujemy ją po prostu jako “konieczność skupienia się na największej przeszkodzie sprawności”, a nie na obrazowych liczbach (bo nie wiemy czy w naukach o sporcie reguła ta nie powinna w rzeczywistości nazywać się 70/30 lub 50/50).
Można spotkać się też z teorią tubki pasty do zębów (toothpaste tube theory), którą “należy uciskać tak, by wydobyć z niej jak najwięcej”. Choć, ponownie, nie jest to koncept stricte empiryczny, ani zalecana strategia nakładania pasty na szczoteczkę "na siłę", teoria tubki jest metaforą, która obrazuje maksymalizację dostępnych zasobów. Stojące za nią skrótowe myślenie, żywi się przekonaniem że—“metoda która wydobywa jak najwięcej fizycznego potencjału, będzie lepsza niż każda inna”. Przykładowo, trener może twierdzić, że podstawowe metody wielostawowe tj. przysiady i martwe ciągi, stanowią fundament rozwoju siły fizycznej w różnych dyscyplinach sportowych. Jako metody nieskomplikowane są też proste do “policzenia” oferując generalne (uogólnione) efekty na całą populację sportowców niezależnie od indywidualnych preferencji, tj. wiek czy płeć, w tym (często negowanej i wyśmiewanej) specyficzności technik.
Mechanotransdukcja, progresywne obciążenie i trening oporowy zyskują w tym ujęciu nadrzędne znaczenie prawdy naukowej, zdrowia publicznego i dobra narodowego razem wziętych. Ich efektywność nie zależy od niczego oraz sprawdzi się, używając nomenklatury nauk ścisłych—“na każdym dystansie” (populacyjnym) niczym powszechne prawa przyrody. Myślenie ogólnikowe jest zatem ukłonem w stronę przeciętności, faworyzujące regresję do średniej i kwestionujące sensowność treningu, żartobliwie nazywanego "waniliowym". Dlatego nie ma w nim miejsca na subtelności ćwiczeń korekcyjnych, oddechowych, stabilizacyjnych, powięziowych oraz pozostałych, kreatywnych rozwiązań ruchowych, które uchodzą po prostu za … niepotrzebne.
Indywidualizacja
Kiedy specyfika jednostki staje się centralnym punktem myślenia o zdrowiu i sprawności, mowa jest o indywidualizacji. W nurcie tym zakłada się, że (w medycynie) nie każdy pacjent musi reagować na leczenie w taki sam sposób, nawet jeśli cierpi na podobne schorzenie oraz, że (w sporcie) istotą wydajności i wyników jest to co czyni mistrzów–mistrzami, a mianowicie nadzwyczajność. Jeśli założymy, że “każdy” olimpijczyk jest niczym solidnie wyciśnięta (wytrenowana) tubka z przykładu, która w wyniku dalszego ugniatania da znikomą ilość pasty (zgodnie z prawem malejących efektów), być może warto o refleksję, że prędzej czy później warto tubkę zacząć uciskać inaczej.
Indywidualność jest wreszcie czymś co czyni świat interesującym i różnorodnym. Nawet każdy pospolity pacjent, który nie jest specjalnie atletyczny, jest na swój sposób unikalny, dlatego (złota rada) nieelegancko jest kogokolwiek nazywać zwyczajnym, sugerując, że jest nijaki. Każda osoba ma odmienną historię medyczną, staż treningowy, osobiste preferencje, życiowe środowisko, otoczenie sportowe oraz genetykę czy choroby współistniejące. Uzasadnionym jest więc skrupulatne poznawanie wszystkich osobistych cech zanim rozpoczniemy kompleksowy proces usprawniania.
Jeden rozmiar, ponadto, nie pasuje do wszystkich (one–size–fits–all), co naturalnie sprawia, iż aktualny światopogląd medyków i trenerów staje się coraz bardziej humanocentryczny. W pełni efektywna opieka, jak jest to racjonalizowane w podejściach stawiających prowadzoną osobę w centrum tj. athlete–centered approach, polega przede wszystkim na poszukiwaniu optymalnych rozwiązań dzięki, no właśnie, osobniczym różnicom, przekonaniom, a nawet wartościom. Każdy praktyk spotyka się z nimi podczas wywiadu, diagnostyki klinicznej, testowania performance czy unikalnego sposobu poruszania się danej osoby.
Przykładowo, fizjoterapeuta może dostosować sesje ćwiczeń tak by rozwijać te zdolności ruchowe, które mają znaczenie dla docelowej aktywności sportowej. Może też słusznie wykraczać poza czysto mechaniczne wyjaśnienia i integrować specjalistyczną wiedzę internistyczną lub neuronaukową, a także chcieć “obiektywizować” swoje postępowania poprzez wnikliwą analizę wyników metryk opartych na zależnościach siły od czasu.
NURT | UOGÓLNIENIE (GENERALIZACJA) | INDYWIDUALIZACJA (SPECYFIKA) |
ZALETY | PROSTOTA I SKALOWALNOŚĆ. Generalizacja pozwala na stosowanie sprawdzonych metod na szeroką skalę, co sprawia, że można je łatwo wdrożyć w różnych ośrodkach medycznych i sportowych. Jest to użyteczne w pracy z dużymi grupami, gdzie indywidualne podejście nie jest możliwe. | DOSTOSOWANIE DO JEDNOSTKI. Personalizacja pozwala na precyzyjne dostosowanie interwencji do unikalnych potrzeb wspieranej osoby. Najczęściej polega na rozpoznaniu czynnika, który znajduje się w ilościowym deficycie. Podejście generyczne znacznie rzadziej odnosi się do aspektów jakościowych ze względu na ryzyko błędu interpretacji. |
POWTARZALNOŚĆ WYNIKÓW. Oparcie się na uogólnionych zasadach daje przewidywalne efekty, które można replikować na “dużych dystansach” populacyjnych. Powtarzalność jest sednem sprawdzonych protokołów usprawniania, które sprawdzą się w większości przypadków. | TRUDNE PRZYPADKI I POWIKŁANIA. Rozszerzone postępowanie jest szczególnie skuteczne u osób, którzy nie reagują dobrze na metody standardowe. Daje możliwość maksymalizacji efektów w trudnych przypadkach i stanach przetrwałych, takich jak przewlekłe schorzenia, poważne kontuzje czy specyficzne wymagania sportowe. | |
WADY | IGNOROWANIE RÓŻNIC OSOBNICZYCH. Podejście schematyczne może nie uwzględniać indywidualnych różnic, takich jak staż treningowy, historia medyczna czy profil atletyczny. Przez to może prowadzić do nieoptymalnych wyników u osób, które wymagają bardziej drobiazgowego podejścia. | CZASOCHŁONNOŚĆ I ZASOBY. Indywidualizacja wymaga dogłębnej analizy każdego przypadku, co może być czasochłonne i kosztowne, szczególnie w pracy z większą liczbą pacjentów lub sportowców. Wymaga też większych zasobów personalnych, by integrować złożoną wiedzę i realizować postępy. |
SZTYWNE RAMY. Brak elastyczności w projektowaniu protokołów może sprawić, że osoby o specyficznych potrzebach nie urzeczywistnią postępu w obszarach swoich kluczowych deficytów i barier sprawności fizycznej, a także nie rozwiną umiejętności, które naśladują specyficzność zadań docelowych. | BRAK POWTARZALNOŚCI. Ze względu na unikalność każdego pacjenta lub sportowca, wyniki mogą być trudne do przewidzenia i replikowania, zwłaszcza jak indywidualizacja zakłada efekt długofalowy. Stwarza to ryzyko nadużyć, wynikających z koncentracji na zbędnych detalach, które hamują stawianie długich kroków milowych. |
Tabela 1. Podstawowe założenia pojęć uogólnienia i indywidualizacji, wyrażających dwa podstawowe nurty myślenia o zdrowiu i sprawności w akademickich oraz branżowych debatach, które mogą wywoływać tarcia światopoglądowe, jeśli nie są interpretowane w sposób rozważny i integralny.
Teza i antyteza
Wydaje się, iż obie racje wnoszą sensowne elementy, na co, nawiasem mówiąc, jest niezbita ilość dowodów. Sprawa komplikuje się, kiedy jedna z nich staje się twardym dogmatem. Dzieje się to wtedy kiedy twierdzimy, iż poza prostotą nie ma miejsca na rozwiązania skomplikowane (teza) lub całkowicie negujemy podejścia powszechnie stosowane—promując wyłącznie rozwiązania nowatorskie lub, co gorsza, alternatywne i niepoparte dowodami naukowymi (antyteza).
Patrząc szerzej, umacnianie tego typu przeciwieństw doskonale wpisuje się w kulturę dzisiejszej debaty (a raczej jej kryzys), przeniesionej zasadniczo do sfery mediów społecznościowych. Platformy te zwykle zaostrzają polityczne podziały, przyzwalając dodatkowo na szerzenie się dezinformacji. W przestrzeni "socjali" istnieje oczywiście wielu pożytecznych głosicieli (przekazujących merytoryczne treści), lecz traktowanie influencerów jako głównego źródła wiedzy o świecie, może sprawiać wrażenie, że wiedza profesjonalna jest kusząco prosta, wyrwana z kontekstu, okopana w skrajnościach i uwikłana w jakiś ideologiczny melodramat.
Sprawą podnoszoną zwykle jest nieznaczna, a czasem zerowa specyficzność wielu metodologii terapeutycznych i treningowych, które przepuszcza się przez sito badań i meta–analiz. Wiele specjalistycznych zabiegów, uchodzących za fachowe i oferujących spersonalizowane narzędzia na każdą bolączkę, nie prowadzi specjalnie do żadnych wymiernych tj. policzalnych korzyści. Odzwierciedla to trudność z jaką wiąże się potwierdzenie skuteczności danej metody, którą zdarza nam się czasami bezzasadnie porównywać do farmaceutyka o celowanym działaniu. Powodów takiego stanu rzeczy jest wiele i zaliczamy do nich: (1) słabe podstawy teoretyczne, (2) skupienie na sprawach trywialnych oraz (3) naiwna wiara w powszechność swojego stosowania bez negatywnych konsekwencji—punkty bezpośrednio związane z procesem weryfikowania wiedzy naukowej (Diagram 1.).

Diagram 1. Naturalny cykl rozwoju metodologii. Jego ukoronowaniem jest określenie specyficzności danej interwencji lub zbioru oddziaływań wg danej koncepcji treningowej lub terapeutycznej, dzięki czemu zidentyfikowana zostaje realna korzyść w ramach specyficznej i dającej się powielać adaptacji.
W świecie idealnym każda nowa metodologia przechodzi przez opisany wyżej ciąg zdarzeń: (1) nowa teoria próbuje wyjaśnić "jak wszystko działa?". Następnie, (2) innowacyjna praktyka, będąca próbą tłumaczenia teorii na życiowe wyzwania, stara się odpowiedzieć na pytanie "co unikalnego oferuje?". Odważę się uogólnić, lecz każdy świeży pomysł na ruch i leczenie, a zwłaszcza ten, który zyskuje na popularności, przechodzi do fazy następnej, zwanej nieco zagadkowo: (3) "roszczeniami ogólności" (generalisability claims).
W okresie tym wierzy się, że nowe wyjaśnienia i praktyki są tak wybitnie genialne, iż powinny zostać przeniesione „na wszystkich", nadto "zawsze i wszędzie”. Rodzi to problem—zwany fetyszyzmem ulubionych metod—polegający na przeświadczeniu, że w szeroko rozumianym procesie treningu bądź terapii ruchowej „nie da się osiągnąć satysfakcji bez wykonania tego czy tamtego” (ćwiczenia, zabiegu, testu, wklej tu swoje pierwsze skojarzenie).
W profesjonalnej pracy nie polegamy jednak na tym co jednostce daje przelotną uciechę, lecz na rzeczach namacalnych, możliwych do wdrożenia i replikacji, także "ponad podziałami". Dlatego jedną z definicji najlepszych praktyk (best practices) jest ta, która opiera się na jednomyślności powszechnego stosowania oraz (4) zweryfikowanej specyfikacji. Powstaje ona tylko wtedy kiedy mamy odwagę swój hura–optymizm umieścić w (4) "soczewce" koleżeńskich recenzji (peer–review) i spoglądamy na swoje idee z dystansu i przez pryzmat obowiązującej wiedzy naukowej.
Synteza
Nauka przez duże “N” sugeruje, iż konflikt między uogólnieniem a indywidualną specyfiką jest raczej bezsensowny. Nawet użyty przeze mnie rozłam na dwie racje polemiki to wyłącznie dialektyczna sztuczka, którą należy porzucić tuż po jej zastosowaniu (świat jest po prostu bardziej skomplikowany, do tego daleki od ideału). Biorąc pod uwagę aktualny rozwój nauk klinicznych i sportowych, w tym dynamiczny postęp dokonywany w sektorze technologii i rozwiązań AI, jak na dłoni widać “skręt” w stronę metodologii wysoce specjalistycznych, których powszechność, zamiast pretensji o wszystko, definiuje się w kategoriach konkretu: "jak" (działa wybrane zjawisko?), "co" (oferuje mechanizm oddziaływania?), "komu" (może pomóc?) oraz "kiedy" (należy stosować daną metodologię?).
Zabiegi przyszłości—jakkolwiek górnolotnie to brzmi—będą starać się naszą tubkę z masą korzyści 'performance' (czymkolwiek są) uciskać tam gdzie kryje się fizyczny potencjał i podatność na uraz, a nie, że tak się wyrażę—gdzie popadnie. Uważam, że już teraz nie musimy z niczego rezygnować! Nadal możemy wdrażać metody uniwersalne o potwierdzonej skuteczności, a dodatkowo uzupełniać swoje protokoły czymś ekstra, tym bardziej jak jest to rozsądne, obserwowalne i wywrotne (otwarte na krytykę). Pytaniem pozostaje stosunek jednych do drugich, którego ścisłe określenie wydaje się na ten moment poza zasięgiem naszych zdolności analitycznych, choćby jako przybliżony rząd wielkości—coś na wzór zasady Pareto.
Nie znam ekspertów, którzy nie zadają sobie podobnych pytań. Znam za to wielu twórców treści, którzy—z przyczyn dla mnie niezrozumiałych—albo zbyt mocno upraszczają, albo przesadnie komplikują kwestie pracy z człowiekiem, gubiąc się tym samym w zeznaniach. Nawet mnie czasem to spotyka: kiedy odkrywam, że utarte podejście nie działa lub waham się przed wdrożeniem ćwiczenia, które z powodu swojej złożoności i braku dowodów (przez brak danych badawczych), nie jest w żaden sposób mierzalne.
I wtedy pojawia się pytanie: jak odróżnić prawdziwą specyficzność od tego, co jedynie przybiera specyficzną pozę oraz powszechne i sprawdzone działanie od tego co jest absolutnym kiczem, którego żadna szanująca się instytucja naukowa (lub projekt badawczy) nigdy nie podejmie się weryfikacji?
Ograniczenia.
Nie znam żadnej publikacji, która poddaje ten temat głębszej refleksji teoretycznej, stąd moja osobista interpretacja, jakkolwiek uczciwa, może być ograniczeniem samym w sobie. Brak piśmiennictwa może stanowić wyzwanie dla wszystkich, którzy przyzwyczaili się, że pod merytorycznym artykułem zawsze coś się wkleja. Tytuł eseju sugeruje ponadto, że od ogółu zawsze idzie się w stronę szczegółu (drogą dedukcji), co nie jest prawdą, ponieważ często idzie się na odwrót: od szczegółu do ogółu (drogą indukcji)—o tych dwóch kierunkach wnioskowania pisałem tutaj. Przeszkodą może też być wrażenie, że "prawda leży gdzieś po środku". Sam uważam, że to straszny frazes, wszak zachęcam do poddawania fundamentalnych założeń nauk głębokim przemyśleniom i do umiaru w swoich własnych osądach.
Ponieważ podzieliłem się wyłącznie filozoficznymi ogólnikami, nie pozostaje mi nic innego jak literaturę zebrać i zestawić jej przegląd w kontynuacji do tego tekstu, który ostatecznie rozstrzygnie (albo i nie) co ma większą współcześnie wartość: ogół czy jednostka?
Wzbogać dyskusję.
Zareaguj na idee zawarte w powyższym tekście, pisząc na: me@pawelkrotki.com.